PRODUCENT
PROMOCJE

------------------------
Pokaż wszystkie

POLECAMY


echo "a";

?>

 

ęzyku niemieckim występują tylko cztery przypadki: mianownik (der Nominativ), dopełniacz (der Genitiv), celownik (der Dativ) oraz biernik (der Akkusativ)
Odmianie ulega przeważnie tylko rodzajnik, zaś sam rzeczownik pozostaje bez zmian. Rodzajnik określony, nieokreślony jak i przeczenie kein odmieniane są w ten sam sposób i w poszczególnych przypadkach i rodzajach otrzymują taką samą końcówkę.

  rodzaj męski rodzaj żeński rodzaj nijaki liczba mnoga
Nominativ
kto? co?
wer? was?
der
ein
kein
die
eine
keine
das
ein
kein
die
-
keine
Genitiv
kogo? czego?
wessen?
des + s
eines + s
keines + s
der
einer
keiner
des + s
eines + s
keines + s
der
-
keiner
Dativ
komu? czemu?
wem?
dem
einem
keinem
der
einer
keiner
dem
einem
keinem
den + n
- + n
keinen + n
Akkusativ
kogo? co?
wen?was?
den
einen
keinen
die
eine
keine
das
ein
kein
die
-
keine

 

Na to, w jakim przypadku jest rzeczownik wpływ ma znajdujący się przed nim czasownik lub przyimek. W dużej części po czasownikach niemieckich będzie taki sam przypadek, jak po czasownikach polskich. Ale nie zawsze, istnieje sporo wyjątków. 

y

tuacja humanitarna w Donbasie jest katastrofalna. Nie działają banki, sklepy, urzędy, nie ma nawet prądu, ogrzewania, wody. Ludzie cały czas ukrywają się w piwnicach, wegetują. O swojej pracy wolontariusza w Donbasie opowiada Tomasz Maciejczuk, wolontariusz Fundacji Otwarty Dialog.

Newsweek: Dlaczego pojechałeś na wojnę?

Tomasz Maciejczuk: Usłyszałem o chłopaku, który wykrwawił się na śmierć, bo na froncie nie było opatrunków. Ta informacja mną wstrząsnęła. Zorganizowałem transport z pomocą humanitarną i sam ją zawiozłem, by mieć pewność, że pomoc trafi tam, gdzie powinna.

Newsweek:Nie każdy może wjechać do strefy ATO (operacji antyterrorystycznej) jak się tam przedostajesz?
Tomasz Maciejczuk: Nie byłem przygotowany na wojnę. Jestem wolontariuszem. Na szczęście poznałem żołnierzy z batalionu Donbas i z czasem zdobyłem ich zaufanie. Dzięki nim mogę dość bezpiecznie przekraczać kordon.

Czytaj także: Ukraina: Zacięte walki na wszystkich odcinkach frontu>>>

 

Newsweek: Jak wygląda granica?
Tomasz Maciejczuk: Przed wjazdem do miasta jest punkt kontrolny – zasieki, wozy opancerzone, ludzie pod bronią. Tworzą się ogromne korki, bo ukraińska milicja sprawdza każdego, kto przekracza kordon, przeszukuje samochody. Problem z przekroczeniem granicy mają nie tylko zwykli obywatele, ale nawet ukraińscy wolontariusze. Milicja stara się wyłapać tych, którzy pod przykrywką pomocy, będą zbierać dane dla separatystów, kręcić filmy, podburzać miejscową ludność. Żołnierze nie mają obowiązku wpuszczać każdego.

Newsweek: Jak wygląda życie w strefie ATO?
Tomasz Maciejczuk: Każdy odcinek ma swoje realia. Są miejsca takie jak Piaski, gdzie życia już nie ma, wszyscy uciekli, nie stoi ani jeden dom. W rejonie Debalcewa, gdzie obecnie trwają najcięższe walki, życie wygasa: nie działają banki, sklepy, urzędy, nie ma nawet prądu, ogrzewania, wody. Ludzie cały czas ukrywają się w piwnicach, wegetują. Wolontariusze i ukraińskie wojsko dostarcza im żywność, ale ci ludzie i tak skazani są na wygnanie. Życie cywilne nie jest już tam możliwe. Mariupol wciąż jeszcze stara się normalnie funkcjonować. Z kolei po stronie separatystów wprowadzono system kartkowy. Najpierw stoi się w długiej kolejce po przydział, a potem w jeszcze dłuższej po żywność. Sytuacja humanitarna po obu stronach jest katastrofalna.

REKLAMA
 
 

Newsweek: Jakie są twoje relacje z miejscową ludnością?
Tomasz Maciejczuk: Staram się zrozumieć obie strony konfliktu. Najczęściej spotkania z ludźmi popierającymi separatystów nie należą do przyjemności. Wiele razy słyszałem, że jestem polskim najemnikiem, członkiem misji NATO. Ci ludzie bezgraniczne ufają rosyjskiej propagandzie, która wylewa się z mediów. Nienawidzą nas, Polaków, nazywają zdrajcami i obarczają winą za rozpad ZSRR, za którym tak tęsknią. Kilka razy dochodziło do przepychanek, na szczęście, dzięki reakcjom postronnych ludzi, kończyło się na pyskówkach.

Newsweek: Wielokrotnie widziałeś śmierć, mimo to decydujesz się na kolejny wyjazd.
Tomasz Maciejczuk: Nie chcę zginąć. Przecież nawet nie jestem żołnierzem. Raz separatyści strzelali do nas z czołgu z odległości 50 metrów. Bałem się i czekałem na śmierć. W takich momentach myślę, że mam dość, ale gdy ostrzał mija, wraca poczucie odpowiedzialności za tych którzy nie chcą być częścią Rosji ani żadnego DNR i za tych młodych chłopaków, którzy już zginęli. Wraca też świadomość, że na moje miejsce może nikt nie przyjechać, a każda relacja z frontu jest cenna. Chcę pomóc zatrzymać ten rosyjski pochód, a żeby to osiągnąć trzeba nie tylko mieć broń, ale i rzetelne informacje.

Cyborgi z Doniecka - ukraińscy Spartanie [GALERIA]
asdasd

h

MOTYW

NEWSLETTER

 

JĘZYK
   
WALUTY
Oprogramowanie sklepu: Sklepna5.pl
Ta strona używa plików cookies. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies, w jaki sposób z nich korzystamy oraz jak je wyłączyć, kliknij [polityka cookies]. Aby ta informacja nie pojawiała się więcej kliknij [zgadzam się].